Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

uciekali i kryli się po lasach, głuche milczenie szło za nim.
Na zamku w Gnieźnie wały i dworce pomieścić nie mogły natłoku. Tu zbiegło się wszystko co pragnęło pod nową zaciągnąć się chorągiew, ziemianie, władycy i żupanowie, wojsko całe, wreście z ludu namówieni i zjednani. Tym od rana rozdawano szaty białe poszyte umyślnie, które kładli jako oznakę odrodzenia i oczyszczenia.
Gromadami stojących do koła grodu kapłani kropili wodą i dawali imiona nowe. Dostojniejszych czesi i Dubrawka we dworcu do chrztu trzymali. Naostatek przed świeżo wzniesionym ołtarzem w nowéj jeszcze i nieskończonéj świątyni, dla któréj relikwie z Pragi przywiózł Bohowid... Mieszko ochrzczonym został przez niego i pobłogosławionym wraz z Dubrawką... Sydbór i Górka także przyjęli chrzest, razem z niemi. Wspaniała uczta zakończyła ten dzień wielki, a nad dachem świątyni nowéj jaśniał wysoko wzniesiony krzyż który odtąd dziejom téj ziemi miał przyświecać.
Zdawać się mogło obcym patrzącym na ten spokój i ciszę, wśród których się odbył chrzest całego narodu, że nigdy może z większą uległością nie zmieniła się wiara od wieków wszczepiona na nową i nieznaną. Cieszyli się czescy kapłani i prorokowali przyszłość szczęśliwą, jeden Mieszko tylko wiedział, co znaczyło milcze-