Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cia się jak wrogów. Niebezpieczném było przyznać się do chrześciaństwa, i głośno mówić o niém, bo krzyż w pojęciach tłumu jednoczył się razem z niemieckiém panowaniem. Wszędzie téż gdzie on wprowadzony został, dawna swoboda pogańska ustępowała miejsca surowéj karności i władzy kneziowskiéj jedynéj.
Duchowieństwo przybywające z zachodu niosło także ideę posłuszeństwa, i władzy wyższéj... Nawykli do rządzenia sami sobą władycy i żupanowie, opierali się téj surowości, nowego prawa i znać go nie chcieli. Wszystka starszyzna wiejska i ci co razem w ręku mieli patryarchalną władzę i kapłańską, z rąk jéj wypuścić wzdragali się...
Nie tyle starych Bogów żałowano, co dawnego obyczaju...
Dziwne też pojęcie[1] o surowości bezlitosnéj wiary Chrystusa krążyły, które téż od niéj odstręczały.
Zachowywanie postów, ściślejsze pilnowanie jednożeństwa — nadewszystko zaś ślepe posłuszeństwo starszyznie duchownéj — napełniały trwogą.
Wreszcie stara wiara z krwią oddawna w żyłach narodu płynęła, odzywała się we wszystkich najmniejszych życia czynnościach — wyrzec się jéj zdawało się tak srogiém, jak zaprzeć własnego żywota. Nieprzyjaciele wyznawali tę wiarę —

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – pojęcia.