Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Domy i grody o jakich nam się nie śniło — rzekł Włast. — Po jakimś narodzie co tam panował, olbrzymie mury zostały, i nie ma domostw tylko kamienne a wysokie kamieniem wykładane drogi, a rzeki górą płyną w korytach ze skał kutych.
Niedowierzająco dziewczę bratu w oczy spojrzało. — Włastowi świeciły źrenice i usta się śmiały.
— A! — mówił — więcéj tam daleko cudów jest, niż moje usta wypowiedzieć mogą, a twoje serce uwierzyć. W kamiennych tych domach, skarby są zaczarowane, złoto i kamienie jasne i ze złota a kruszcu lane i rzezane postacie jak żywe.
Jakiż to język wypowie? A któż opisze tego cesarskiego dworu wielkość i potęgę i tych wojaków w żelazo pookuwanych całe zastępy, któreby mogły świat zawojować! I przepych ich sukni, ich wozów, koni i mądrość ich kapłanów.
Nagle zamilkł Włast, a Hoża milcząc, zawsze jeszcze słuchała.
— A! — zawołała po cichu — jakże się tobie bracie wydadzą teraz lasy nasze, i drewniane dwory i puste kraje. Ty będziesz śnić i tęsknić za tamtemi! A nam — gdyby nam złote obiecywano góry i nie wiem jakie niebo — ach — jabym nie mieniała kraju bez zimy na nasze smutne nocy burzliwe!!