Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 050.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I jabym nie mieniał — przerwał Włast — i nie zatęsknię ani za dworem, ani za złotem — ale za jedną zatęsknię rzeczą.
Głos mu cichł zwolna i ustał.
Siostra uśmiechając się patrzała, a myślała, jaka ta jedna rzecz być mogła, za którą brat jéj miał tęsknić. Rumieniec okrył twarz, serce uderzyło — myślała w duchu.
— Wiem! ale powiedzieć nie śmiała i twarz ukryła w dłoniach.
Włast téż, jakby się domyślał czegoś, pokraśniał i zadrżał.
— Hoża moja — rzekł — za czém ja tęsknić będę, to ci kiedyś powiem nie dzisiaj, ale to wiedz, że ani za człowiekiem, ani za stworzeniem żadném, ani za bogactwem, ani za skarbem żadnym ja tęsknić nie będę, tylko za czemś, co nad wszystkich ludzi, nad skarby wszelkie, nad życie nawet jest droższém. Ale dziś, to musi dla ciebie siostro moja, tajemnicą pozostać.
Zamilkł Włast. Hoża zbladła i nie odezwała się, sparta na ręku zadumała się głęboko, któż zgadnie o czém, o kraju bez zimy, o tém co nad skarby droższe, o brata tajemnicy, o innych ludziach i światach?
Od kilku już chwil stojący nieco opodal Jarmierz, patrzał na nich okiem ciekawém i zazdrosném, jakby ich chciał podsłuchać — przy nim stały dwa konie pokryte suknem i do jazdy go-