Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 051.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

towe. Jeden z nich zarżał i Włast drgnął mimowolnie posłyszawszy głos jego. Spojrzał — Jarmierz dawał mu znaki — czas było po staremu na koń siąść i rękę do oszczepu wprawiać na nowo. Niechętnie wstał Włast — ale być musiał posłusznym.