Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 080.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bogów powrócić. Zmuszą was do tego... Słyszałem dziś, Luboń się ze Słomką umawiał, dadzą wam za żonę Mładę...
Włast oczy sobie zakrył i jęknął.
— Nie mów mi tego.
— Cóż to pomoże? — kończył Jarmierz — Młada, widziałem ją raz w lesie z matką, piękna jak bogini Dziewanna... biała, smukła, wesoła, z oczyma niebieskiemi... Ona was, wy ją pokochacie...
— Bracie mój — po chwili posępnie odezwał się Włast — coście wy mnie mówili, poszło z poczciwego serca...
— I ja wam wyznam wszystko — tak... ja jestem chrześcianinem i nie przestanę nim być, choćbym za to umrzeć miał.
Nastąpiło milczenie długie... Jarmierz patrzał zdziwiony na niego i głową trząsł.
— Ojcu musicie być posłuszni.
— Tak, lecz mam ojca w niebiosach Boga mojego, któremu winienem większe jeszcze posłuszeństwo...
Mowa ta była już dla Jarmierza niezrozumiałą, pytać się nie śmiał, uścisnął Własta... który odzyskiwał powoli przytomność po krótkiem wzruszeniu, co mu ją było odjęło.
— Spokojnym bądź — odezwał się do Jarmierza — nasz Bóg opiekunem jest i cuda czyni — ale mu wiernym pozostać potrzeba. Bądź spokojnym. Jeśli ojciec mój ziemski ojca mojego nie-