Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 105.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wawszy milczącemu Stogniew — jakże wam po niemieckiéj niewoli u nas się wydaje?
— Nie wielem ci ja widział jeszcze oprócz domu pana rodzica mojego — rzekł Włast.
— Widzieliście tam u nich murowane grody kamienne — odezwał się drugi szydersko — musi wam po nich być tęskno... Ale te gnuśniki w ciepłym kącie siedzieć lubią i ryją się po norach... a my, dziś tu, jutro tam... nam drewnianéj chałupy dosyć...
— Prawda, grody u nich piękne są — rzekł Włast — dostatek wielki... ale choć wygody lubią, oni téż wojować umieją.
— Lepiéj od nas? — podchwycił Misław prawie gniewnie.
— Jam nie wojak — odparł Włast — na tém się nie znam.
— A na czémże wy się znacie? — zapytał Stogniew.
— Byłem w niewoli — odezwał się Włast ośmielając się i ciągle spokojnie mówiąc — będąc w niewoli czyniłem po niewoli to co mi kazano, służąc i sokołom, i koniom, i ludziom.
— Jakżeście się na swobodę dostali?
— W końcu widząc, żem się im na niewiele przydał, dali mi ją sami... — mówił zapytany — użyłem jéj, aby do domu powrócić.
— A doma? — dodał Stogniew — doma u was