Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



VI.



Włast pozostał na dworze Mieszka, chociaż, mimo iż mu kneź twarz okazywał łaskawą, inni nań koso patrzali. Domyślano się w nim znać tego czém był w istocie — chrześcianina — a tu to znaczyło tyle, co niemiec i wróg. Spokojna i pokorna postać młodzieńca nie przypadała zresztą do butnego i rycerskiego dworu, który ciągłą oddychał wojną lub zabawiał się łowami i zapasami siłaczy. Ściągano nieustannie i zbrojono, a przysposabiano ludzi, jakby nazajutrz wojna miała wybuchnąć — bo na granicy nigdy spokoju nie było. Ztamtąd przychodziły wieści, dniem i nocą, szczególniéj o czynnościach srogiego nieprzyjaciela Słowian, markgrafa Gerona. Mieszko, jeśli się osobiście nie mieszał do drobnych tych utarczek, podsycał je, wywiadywał się, pomagał