Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 152.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



VIII.



Piękny był wieczór kończącego się lata, poza którém już nieco nadchodzącą jesień czuć było. Przeszły lipcowe skwary, noce zaczynały być orzeźwiające i chłodne, drzewa wprzód powarzone upałami zdawały się odżywać nanowo.
W blaskach popołudniowych, w świeżéj téj zieleni drzew zwieszonych koronami nad Wełtawą, jak gdyby wody jéj pić chciały; cudnie wydawała się okolica Pragi, ze wzgórzem Hradszyna, którego mury widać było sterczące wysoko.
Gromadka z kilkudziesięciu ludzi złożona, zbrojnych i dostatnio poprzybieranych, zatrzymywała się właśnie w gaju nad rzeką, dla spoczynku i narady o dalszym pochodzie.
Miasto już ztąd widać było.