Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 226.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i nie będę — ale niemca złego nie zmożemy siłą ino chytrością. Ściga nas jako pogan, udajmy że chrześcianami być chcemy, abyśmy wypoczęli i stali z nim na równi. Nie ma co czynić, ino to, nie ma co poczynać tylko Czecha chytrego naśladować. Wówczas wilk ten krwi naszéj chciwy Gero i Wigmany i wszystkie złe duchy ich, odstąpić będą musieli, przymierze uczynić aby ich w nie jak w matnię zaplątać...
Śmiało i żywo to wypowiedziawszy, spuścił głowę Biały i zamilkł... Mieszko po kolanach swych dłoniami uderzył...
— Jakso mój — zawołał — złote mówisz słowa... Złote słowa twoje!
Rozumu się u ludzi i z cudzego doświadczenia uczyć trzeba... Nie wszystko żelazo robi i siła... chytry zwycięża... a Obry pijane od Krasnopanków giną!
Inni coś mruczeli, ale nie oburzając się.
— Jedno powiem wam — odezwał się Mieszko — choć mnie o słowo trudno, języka nie mam jako drudzy — jedno rzeknę — co bądź poczynać będę, co zrobię i gdzie pójdę niechaj was serce nie boli — nie gwoli złemu uczynię — ale gwoli temu, aby nam i plemieniowi było dobrze... Szerokie ziemie nam należą... Czech? Czech nam Chrobaty wziął, Czech nam Szlązko zajął... hen! daléj po Wisłę, za Wisłę, nasz to język, ziemia nasza, po morze do Łaby... za Odrę... wszystko