Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom I 244.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzekł i zwolna koniowi cugle ściągnąwszy, skoczył nań, popatrzywszy jeszcze na wylękłych wróżbitów, ujął róg w rękę, trzy razy zatrąbił i w gąszcz wjechał napowrót.
Luboń i wszyscy w głuchém milczeniu nieruchomi pozostali długo i odetchnęli dopiero, gdy kneź zniknął im z oczów.




Koniec tomu 1go.