Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 037.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Voisin nie nadwerężyła harmonji. Pobożanin protegował szczególniej Babettę Maison, ale i jemu się trafiało uledz piekielnym figlom Elizy, gdy chciała go przeprowadzić na swą stronę. Wracał wszakże potem ze skruchą do miłej i dobrej, ale płochej i roztargnionej Babetty...
Chociaż w powszednie dni koncerta grywano w małej salce okrągłej, nie zajmując na nie wielkiej koncertowej z galerjami... na ten raz hetman wcześnie posłał dać wiedzieć, by kapela udała się do niej, a służba oświeciła ją stosownie. Sala ta akustycznie zbudowana, z dwiema po końcach galerjami, służyła też do balów i tańców... W czasie koncertu ustawiano pulpity w półkole, w środku mały fortepjanik dla dyrygującego kapelą Ciprianiego, a z boku przy nim, piękny z różowego drzewa pulpit ozdobny, przeznaczony był dla hetmana. Tu na aksamitnym taborecie składano w pudle z safianu wyzłacanem drogocenny flet czarowny wielkiego wirtuoza... W prawo i lewo na krzesłach i ławach obitych aksamitem zasiadała publiczność. Była ona zawsze dosyć liczna, gdyż czy kto muzykę lubił czyn nie, znał się na niej albo cale nie rozumiał, wiedziano, że u hetmana zyskiwał malam notam, jeśli na koncerta nie chodził, gdy natomiast uczęszczający na nie i dający oznaki zadowolenia w łaski się wkradali. A miał to do siebie pełen łagodności i dobroci hetman, że gdy do kogo zawziął niechęć, choć jej nie okazywał jawnie, zachowywał w głębi serca na wieki.
Dawało się to czuć później zawsze...
Na koncertach więc pełno było i na oznakach zadowolenia nie zbywało.