Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 155.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

a niegodziwości ludzi mogących jej dać umrzeć z głodu, zmuszona była z nadarzających się wypadków jak pszczółka wysysać miody.
Z wielką więc oględnością i w największym sekrecie wzięła się do wystylizowania listu natchnionego uczuciami ludzkości, przyjaźni, litości... i t. p... W nim opisywała swój powrót do Warszawy, nadzwyczajne i nieprzewidziane wypadki w drodze poniesione, zupełną swą ruinę, z powodu, iż dawnych stosunków w Warszawie napowrót zawiązać nie mogła, bo ją wszędzie uprzedzono... potem odzywała się do wspaniałomyślnego serca dawnej przyjaciółki, naostatek zapytywała jej, czy to z wolą jej zgadzało się, gdyby przypadkowo wpadłszy na trop pobytu Laury (nie pisała gdzie) doniosła o niej wspaniałomyślnemu Dobkowi, któryby pewnie wywdzięczyć się za to nie omieszkał?... Z mieszaniny tej jedno jasno bardzo mogła wyrozumieć pani Dobkowa, iż Lassy wiedziała o Laurze i wiadomość tę rada była jak najdrożej sprzedać komukolwiek bądź — ojcu czy macosze.
Przelękniona mocno Sabina zabrała się do odpisu... Miała ona już w Borowcach swojego własnego faktora, sprawującego wszystkie jej interesa. Aron Lewi, który dawniej posługiwał samemu panu, teraz go tylko kiedy niekiedy odwiedzał, usiłował go zastąpić niejaki Icek, który przez panią spodziewał się kiedyś trafić do pana, jego kassy i pełnomocnictwa. Spełniał więc gorliwie co mu Sabina rozkazywała... przez niego poszedł natychmiast list do Warszawy z pieniędzmi i zaleceniem pani Lassy, aby się nie ważyła mieszać w tę sprawę i o niczem donosić.
Jejmość umiała się z tego nadzwyczaj pozornie wy-