Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 019.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

magać się zaczęło usunięcia tych grobów, zabrano z kościoła do zamku nietylko arjana, ale wszelkie jakie były trumny, i odtąd grzebali się wszyscy w tym lochu zamkowym, na dwie izby podzielonym, w którym monumenta, tablice, rzeźby i wszelkie pamiątki po nich zgromadzono.
Te odosobnione groby Dobków na samym zamku, zajmowały część ogromnych lochów, o których głosiły podania, że się aż za rzeką ciągnęły. Wnijście do nich było osobne, zamczyste, a piecza około zachowania szczególna. Kilka okien kraciastych od dziedzińca dozwalało dojrzeć w głębi stojące trumny, począwszy od dębowych w kłodach grubych żłobionych, aż do cynowych i kamiennych.
W jednym lochu leżeli arjanie, obok poświęcony mieścił rodzinę katolicką. Z kolei po sobie następujący tu proboszczowie, wszyscy brali zdaje się w spadku po sobie pewną ku kollatorom nieufność i podejrzenie ich ortodoksji, chociaż Dobkowie nie dawali do tego żadnego powodu, spełniali zewnętrzne obowiązki gorliwie i przykładnie, ale się pono w starych Bibliach swoich nadto rozczytywali. Więc choć ich o herezję jawną pomówić nie było można, podejrzewano o pewną do niej skłonność. Gorliwości zbytniej nie było z ich strony, braku pohamowania zarówno... a któż mógł zajrzeć w sumienie?
Z tego powodu może niełatwo im było o żony, tak, że gdy pora ślubowania przychodziła, wybierali się zwykle gdzieś daleko, kędy ich z tej strony nie znano, i ztamtąd sobie przywozili towarzyszki, albo też trafiało się, że wcześnie ubogie krewne żon swych sprowadzali dla synów, wychowując na przyszłe małżonki.