Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chwili smutna, płacząca, widocznie zbolała i nieszczęśliwa, zdawała się przeciw woli wydaną za nieluba męczennicą. Wkrótce po powrocie urodził się syn i matka zaraz wydawszy go na świat umarła...
W ostatniej chorobie nie dopuszczano do niej nikogo z ludzi; z izb, w których leżała dochodziły jakieś krzyki rozdzierające, przeraźliwe, straszne... a gdy skonała, sam ją mąż do grobu ubierał.
Po śmierci jej, stary Adam stał się bardziej jeszcze ponurym i odludkiem zamkniętym; mówiono, że znaczną część dnia i nocy przy grobach ojców przepędzał. Zajmował się też wychowaniem syna, co mu było ciężko, bo dziecko było złośliwe i uparte. Ojciec i syn gryźli się, kłócili, chłopiec z domu nawet uciekał i kilka razy gonić za nim, łapać go i więzić musiano.....
Gdy nareszcie dorósł lat pewnych, nieco się uśmierzywszy, z pomocą nauczyciela, którego doń sprowadzono z daleka (a ten go uchodzić przecież potrafił), zaszedł ów dziwny z ojcem wypadek, nierozjaśniony dotąd, a różnie tłómaczony.
Niewiadomo z jakiego powodu zbiegł z zamku stary sługa... za którym próżno, znaczną nagrodę wyznaczywszy, gnano, — sługa, od dzieciństwa tu wychowany i zaufanie pana posiadający. Wkrótce potem, niewiadomo czy za jego powodem, czy z innych przyczyn, zjechali sądowi ludzie do Borowiec na zamek i samego pana Adama Dobka osobę ująć chciano. Lecz nim się to stało, przeczuwając snadź coś złego, stary wziął klucze od grobów i zniknął w lochach, tak, że potem napróżno je przetrząsano, śledzono i nigdzie nie odkryto jak i dokąd ujść potrafił. Utrzymywano