Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 094.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kwitłe obrazy życia i szczęścia... Piersią oddychał wolniej...
Zapukano do drzwi... po chwilce otworzyły się one i Lorka na pół po męzku ubranu, w stosowanym kapelusiku z galonem na główce... wbiegła wesoła, aby się ojcu pokazać i uściskać go! Na białej kazimirkowej spódniczce miała fraczek także galonami oszywany, na piersiach żaboty męzkie, kamizeleczkę, na szyi chustkę koronkową; a było jej w tym zresztą dosyć naówczas praktykowanym stroju tak pięknie... iż się ojcu aż ponure lice uśmiechnęło.
W jej osobie występowało doń to życie, którego wołał i pragnął, pod postacią młodością kwitnącą, a zdającą się na wieki panią życia i młodości... Któżby patrząc na to zjawisko mógł przypuścić istnienie starości, konieczność śmierci? Wyglądała jak nieśmiertelność żywota na ziemi... odradzającego się wiecznie w tysiącach postaci... W oku, w ustach, na czole brylantowa świeciła dziewicza wesołość.
— Patrzcie ojczulu, zawołała, jak mi to ładnie w tym męzkim stroju! patrzałam w zwierciadło, i poznać się i nacieszyć sobą nie mogłam! Jaki zemnie tęgi mężczyzna!
— To prawda! ależ ty jeszcze jesteś piękniejsza jako kobieta! rzekł uradowany ojciec.
— A — nie! o! wcale nie! ojczulu, wołała potrząsając główką, na której umocowała kapelusik, aby nie spadł co nie to nie! Jako kobieta jestem sobie pospolita dziewczyna... i — jak tatka kocham, najmłodsza córka Arona daleko odemnie piękniejsza... wygląda jak Rebeka na obrazku, który mi darowałeś... a po męzku... nikt mi nie dorówna. Ja bardzo męzki strój lubię.