Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 099.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Cały regestr dawnych dobrych znajomych miała w pamięci, wybrać z nich postanowiwszy tych, których fortuna na wyższych postawiła szczeblach. Na pierwszem miejscu stał książę Andrzej, u którego w dobrem towarzystwie trzech jego przyjaciółek, siostr rodzonych, spędziła niegdyś Sabina kilka miłych wieczorów. Później zazdrość tych pań potrafiła ją ze sceny usunąć, nie wątpiła jednak, iż ks. Andrzej musiał jej czarne oczy pamiętać.
Drugim dziś potężnym i wpływowym, naówczas mało znaczącym kapitanem tylko — był generał Sapora... na którego sypały się łaski, który u dworu nie tak świetne jak silne zajmował stanowisko, miał już czerwoną wstęgę i czekał niebieskiej... Tę pozycję wyrobiły mu nie talenta wojskowe, bo tych nie miał, ale rola faktora odegrywana bardzo zręcznie, pośrednictwa sekretne i poselstwa tajemne do płci obojej, sprawiane bardzo szczęśliwie. Mistrz w intrydze, generał, który wszystko zdobyć sobie musiał, bo nic nie miał, krzątał się i dla drugich i dla siebie pracowicie bardzo, nie zapominając o tem, by nawet i dla innych coś robiąc, sobie zawsze przysporzyć.
Słodszego po wierzchu a niebezpieczniejszego we środku człowieka świat pono nie miał nad niego. Kochali go wszyscy, rozpadali się nad nim, ale broń Boże, by kto nie umiłował a przeszkadzać zamyślał — choćby się z tem krył najmocniej — szedł na dno.
Sapora ubolewał potem nad zgubą tak dostojnego męża — a nikt nie wątpił, że on mu nogę podstawił.
Na oko też nie było większego próżniaka — bawił się zawsze i ciągle, zabawę swą zużytkowując i korzystając z niej jak pszczółka. Wszystkie interesa w formie za-