Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 112.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pani, wróciła z daremnej wycieczki do domu dosyć posępna.
O ile Sapora i książę byli jej pożądani w Warszawie, o tyle rada była uniknąć zetknięcia się z rodzoną siostrą, która przeszedłszy różne koleje, skończyła jak matka na sklepiku modniarki przy Senatorskiej ulicy.
Do tej siostry i nie łatwo się przyznawała pani Dobkowa, i cale jej nie lubiła; utrzymywała, że się nie umiała prowadzić. W istocie w szesnastym czy siedmnastym roku wyszła była, bez zezwolenia matki, za mąż, wyjechała z mężem na wieś, gdzie on był oficjalistą, potem owdowiawszy, z synkiem małym pracowała w małem miasteczku, trzymając jakiś handelek, naostatek wróciła do rodzinnej Senatorskiej ulicy, i do sklepiku macierzyńskiego, w którym dla mieszczanek i mniej zamożnych elegantek czepki szyła i stroiki. W domu jeszcze ze starszą o parę lat Cecylią ciągle się sprzeczały... a od jej wyjścia za mąż nie widziały się wcale. Cecylia była równie piękna jak Sabina, ale charakteru różnego, spokojna i pracowita, przywiązana do męża, teraz oddana cała dziecięciu, przy bardzo szczupłych środkach, żyła ani narzekając, ani pragnąc wiele, byle chłopca na człowieka wyprowadziła. Dziwnym wypadkiem Cecylia dowiedziała się o Sabinie. Generał, który je znał obie niegdyś, a sklepik modniarki bardzo dobrze pamiętał, drugiego dnia przechodząc zdumiony w oknie ją zobaczył. Poznawszy zaszedł do sklepiku. Cecylia nie przypomniała go sobie nawet, musiał się aż po nazwisku jej przedstawić. Przywitała go dosyć obojętnie.