Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zobaczymy dodał... nie mogę wyrzec nic; chciałbym tylko was pani moja, pocieszyć tem, że dziś przecie prześladowania tego rodzaju cały świat potępia. One są niemożliwe... Jeśli innego środka nie ma... sama wrzawa wywołana taką sprawą, da państwu wygraną...
W Laurę ducha trochę wstąpiło.
— Mój drogi panie, rzekła biorąc jego rękę, pociesz pan ojca mego, podźwignij go, przybądź do nas... starzec jest nieszczęściami przybity...
— Arjanie! z cicha powtórzył Tyszko, to coś osobliwszego! Przyjadę, dodał głośno, to jest przyjdę kiedy zechcecie... bo koni nie używam...
Laura nazwała mu dom.
— Ale to nie daleko, prawie w sąsiedztwie, odezwał się Tyszko; przyjdę, a nie frasujcie się, i niech ojciec będzie spokojny... Mnie się widzi, że i swobodę i majątek odzyszcze... A macocha ma stosunki i wpływy?
— Mieć je musi, choć nie wiem jakie! Jest to kobieta niedobra, użyje więc nie przebierając w środkach.
Tyszko namyślał się.
— Bądźcie dobrej myśli, zakończył; nie zwykłem nikomu przyrzekać sukcesów, lecz tu zdaje mi się...
Laura żegnała go, Tyszko znowu patrzał z wielką bacznością na jej twarz szlachetną i rozumną.
— A nie pozwolisz mi pani, bym moją córkę z nią zapoznał? rzekł, dziecko moje jedyne... Ona tu tak samotna jak wy; jeśli sobie przypadniecie do serca, czemużbyście zbliżyć się nie miały?
— A chętnie! i z wdzięcznością! pośpieszyła odpowiedzieć Laura, jam tak sama!