Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 147.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



VII.


W nocy, zapewne skutkiem ciągłego tego zmartwienia, pan Salomon Dobek mocno zachorował. Porwały go boleści, paliło pragnienie okropne, a napój jaki mu podawano, znieść go nie mogąc wyrzucał. W kilka godzin słabość ta przybrała tak groźne symptomata, a domowe środki, jakiemi przebudzona Lassy i Laura dopomódz mu się starały, tak się okazały bezskutecznemi, iż Lassy natychmiast obowiązała się biedz sama po znanego sobie doktora. Noc była ciemna, chciano jej dodać człowieka z latareńką, ale śpiesząc się bardzo, nie chciała czekać, oświadczywszy, że miasto zna doskonale i że sama sobie da rady.
Gdy wychodziła z domu, narzuciwszy tylko płaszczyk na ramiona i porwawszy na rękę woreczek, który jej nigdy nie opuszczał, było już po północy. Laura została sama przy łóżku ojca, grzejąc prześcieradła, któremi go okładano, podając wodę nieustannie żądaną, a jednak nadaremnie chwytaną, bo ją wyrzucał natychmiast. Boleści cierpiał tak straszne, iż krzyk jego w ulicy słychać było. Chwile ulgi krótkie, prawie natychmiast wracające symptomy przerywały... Podawano mu limonadę przygotowaną przez panią Lassy przed odejściem jej, a ta zamiast ulgę przynosić, stan jeszcze pogarsza-