Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 224.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

innego konia sobie wybrał p. Georges... dodała, i od tego nie odstąpię...
Z żalem dowiedział się hetman, iż Laura miała wyjechać wkrótce, rozstali się tedy wszyscy w najlepszej harmonii, a hetmańska strona z różowemi nadziejami przyszłości...
Rezydencja wojewody odznaczała się bardziej rozległością, ogromem budowli w równoległobok ustawionych, niż architekturą, która różnych wieków i smaków nosiła cechy. Pałac budowany, przebudowywany, zachował tylko główne linje pierwotne. Dbano o wygodę i trwałość nie o piękność... Liczna rodzina i dwór wymagały tych gmachów, które nigdy pustkami nie stały. Utrzymane było wszystko w wielkim porządku i znać było starą zamożność. Nowych sprzętów ani fraszek nie widać było nigdzie, zabytki dawne, zdobycze, spadkowe pamiątki tylko... Część główną zajmowało kilka sal od dni uroczystych, ubranych w weneckie zwierciadła robione umyślnie i herbami znaczone, w kredensa sreber pełne i obrazy niegdyś z Włoch i Flandryi przywiezione przez dziadów... Przepychu nie było nigdzie, ale wspaniałość wielka i oblicze dworu poważne... W jednej z tych sal marmurowa tablica z napisem łacińskim, świadczyła o pobycie na zamku Jana Kazimierza..
Mimo tak pańskiego pałacu, życie u pana wojewody nie było wystawne, stół prosty bardzo, chleb prawie czarny, przyjęcie dostatnie lecz skromne. Największego z gości przyjmowano tem co na codzień było dla wszystkich. Obficiej tylko obchodziły się dni świąteczne i uroczyste, rocznice domowe, wesela... Naówczas często po dwieście osób siadało do stołu... i dla miłych panów braci wytaczano beczkę z lochu... a beczki pana