bolawszy w życiu, cierpieć się nauczył, chłodno, śmiało, prawie nie jęknąwszy, począł się rozdziewać z przywrzałéj do poranionego ciała zbroi i kaftana. Krew, która była przyschła, puściła się znowu z ran, więc bieliznę drąc, zakładał nią posieczone i pokłute ciało, a drudzy nań z podziwem patrzali. Był to znak przecie, że do życia chciał powrócić i o jakimś myślał ratunku. Czekali wszyscy milcząc, aż stary dokończy, bo się im trzeba było naradzić wspólnie, co daléj czynić mieli, gdzie się schronić, dokąd uchodzić.
Nie było naówczas w kraju kąta prawie, któregoby najazdy czechów, pomorców, prusaków nie spustoszyły, lub sam lud, do pogaństwa wracający nie zakrwawił i nie zniszczył.
Możniejszym szczególnie, którzy byli wszyscy za Mieszka pierwszego i Bolesława chrześcijaństwo przyjęli, duchowieństwu wszelkiemu, rycerstwu, największe groziło niebezpieczeństwo. Nie ostał się jeden kościół, żaden klasztór całym przed napaścią, żaden cmentarz nie splugawionym. Legli od zbójeckich rąk kapłani niemal wszyscy a wielkie dzieło nawrócenia z pomocą chrześciańskich narodów dokonane, obalone zostało.
Na rękę to było po części niemcom, odzyskującym przez to prawo nawracania mieczem, zawojowywania i pochwycenia znowu zwierzchnictwa nad kościołem odbudowanym.
Ruś téż i Węgry korzystały z uroszczeń Bez-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 030.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.