Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 032.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ręczniki i dzbanki nosił, sokoły chuśtał, miód nalewał, a do ucha i łask się wkradał powoli i tak do łańcucha na szyi, do pasa rycerskiego doszedł, na powiernika i radzcę. Dopiero go duma zdęła niepoczciwa.
Po śmierci Mieszka, królową chciał zawładnąć, bodaj się z nią żenić i królować, a Kaźmirza się pozbyć. Rozumna pani odepchnęła go, otaczając się swojemi ku obronie. Zaczęli na nią krzyczeć, że kraju i nas znać nie chce, a prześladowali ją tak, że skarby wielkie zabrawszy, uchodzić do swoich nad Ren musiała. Został Kaźmirz, nad którym Masław chciał rozciągnąć opiekę, aby go zgubił, musiał i ten uciekać od niego. Pozbył się go prędko. Myśmy bezpańscy jako stado bez pasterza zostali, a wilk się nam stręczy miasto niego. Kraj obcy ludzie łupią i drą.
Czyjeż to sprawy jeśli nie jego!
Myśmy się precz od zdrajcy ustąpili, uczynił się poganinem aby sobie czerń pozyskał. Pogan téż, ile ich jest, prusaków i pomorców ma z sobą. Cóż my tam przy nim i z nim, ludzie chrzczeni i Chrystusa wyznający czynić będziemy? Ciała nie ocalemy a dusze potracim!
Mówił tak, a Doliwowie milczeli.
— Alboż to prawda, co głoszą — rzekł powoli Mszczuj — że się poganinem uczynił? Chyba na oko, nie wierzę by nim był.