Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

osłaniane niewiasty. Przed wywalonemi drzwiami, na drągach stały powbijane w ziemię stanice, po większéj części na prędce ociosane i nieforemne, wyobrażające potwory różne i niezgrabne o kilku głowach postacie.
Pomiędzy niemi, odkopany gdzieś z ziemi, wbity był słup kamienny z gruba ociosany, w którego kształtach domyśleć się raczéj, niż poznać było można, bałwana o trzech czapkach, z rękami na piersiach, które miecz i korowaj trzymały.
Gęślarze posiadawszy na ziemi pod nim, nucili pobrzękując, a lud okalający przysłuchiwał się pieśni.
Przy dworcu pańskim drewnianym tłum stał u drzwi, kręciła się służba mnoga nowego księcia cudacko, pstro poodziewana.
Chciano ich postroić wspaniale, a nie umiano, więc nawieszał każdy na siebie, co pochwycił, byle świeciło. Dziko to wyglądało. Na niewielu tylko znać było odzież połowiczną niemiecką, gdzieś na dworcu królewskim złupioną.
Kilku poważniejszych urzędników dworu, choć w sukniach i kożuchach drogich, choć w łańcuchach i przy pasach złocistych, poczesani i umyci, na prostych pastuchów wyglądali. Ładu tam na tym dworze wprędce zebranym z lada czego nie było. Swary tu i owdzie powstawały nagle, wybuchała wrzawa, słychać było uderzenia kijów i szamotania się.