Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Stara się ani obróciła ku mówiącéj, potrząsała ciągle siwą głową, na ogień patrzała a słyszéć się nie zdawała.
— Że dziś ci sto łóz nie dali, powinnaś mnie do nóg padłszy dziękować! Kneź był wściekły!
Dopiero na wspomnienie Kneziagłowę zwróciła nieco stara.
— Co mówił? — spytała.
— Sto łóz staréj wiedźmie! — zawołała młoda, poprawiając włosy na główce... — Sto łóz szalonéj babie!
— On tak mówił? on? — powoli odparła stara Wygoniowa. — A sprawiedliwie! sprawiedliwie... czemu rozumu nie ma. — Szydersko to mruknęła.
— Widzicie! sami mówicie! — podchwyciła młoda.
— I nie będzie miała rozumu — mówiła stara — choćby jéj i sto i dwieście łóz dali.
— Co się wam śni — poczęła druga. — Kneziowi włazicie w drogę, gdyby, jak drudzy, zły był, co myślicie? powiesićby kazał.
— A no! — rzekła stara — niech on każe i niechaj wieszają.
Spuściła głowę, a po małym przestanku poczęła nucić głosem ochrypłym:

Luli mały, luli
Na ręku matuli,
Śpij mi złotko moje,
Mlekiem ja cię poję,