Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 1 183.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieliły. Na drugiém w czworościan obudowaniu, znajdował się dworzec pański, komory i składy zapasów, część stajen, które teraz wspólnie ludziom i zwierzętom za schronienie służyły. Wielka izba, w któréj teraz pokotem leżeli dawni władycy, żupanowie i ziemianie, znajdowała się w zabudowaniu dzielącém dwa podwórza. Drugie całe dokoła obejść było można idąc pod krytém podsieniem, które słupy drewniane podpierały.
Około téj wielkiéj izby życie się teraz całe skupiało. Pospolity lud w pierwszém podwórzu pod gołém niebem i daszkami się tulił, co było przedniejszego zbierało się na dzień w podsieniach na ławach, lub w wielkiéj komorze u komina. Tu ścisk był zawsze i gwar niepomierny, bo się teraz spierano o to co przeszło, rozprawiając jakby się tego wszystkiego zła uniknąć było mogło, które nastało. A że do roboty nikt nic nie miał, tylko mówić lub słuchać, cały dzień boży schodził na sprzeczkach, które czasem aż do zwady dochodziły. Dopiero gdy już powstawszy brali się zwaśnieni do pięści lub pałek, starszyzna ich rozwodziła gromiąc i nakazując milczenie.
Beliny żona, której imię Hanna było, córka jéj Zdana, rej wodziły między niewiastami, które wszystkie, krom służebnych, mieściły się w izbie wielkiéj na wyżkach, mającéj dwie ciemne komory przy sobie.