Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 081.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.



III.



Nad ranem czatowały straże na ostrokołach, czy się gromady nie ruszą ku horodyszczu — stały one w miejscu jak wczoraj, czekając rozkazu, skupione w porządku. Jeźdźcy trzymali konie przy sobie, zawczasu je pobrawszy od stogów, kilku wysłyńców w pędzie rozbiegło się na różne strony. Dzień wszedł jasny i mroźny, szronem okrywając drzewa i trawy, w miarę jak słońce podnosiło się ku górze, biała jego powłoka znikała.
Na gródku wszystko stało w oczekiwaniu trwożném, tylko O. Gedeon wyszedł ze mszą o zwykłéj porze, a dokończywszy ją, kląkł przed ołtarzem i ze złożonemi rękami długo się modlił.
Tu go jeszcze na modlitwie zastał okrzyk,