Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągnąć przeciwko Masławowi, wiedząc, iż on ze sprzymierzeńcami swemi silny opór stawić będzie.
W pośród tych lasów, na świeżém pobojowisku, pogrzebłszy trupy, następnych dni zaraz na obóz miejsce wytknięto i okopywać się już poczynano. Wkrótce zaczęły nadciągać gromadki rozbitków, które odgłos o przybyciu Kaźmirza z posiłkami cesarskiemi ku niemu zewsząd powoływał.
Belina opróżniwszy część dworca i zabudowań, pana i otoczenie jego na horodyszcze wprowadził.
Wszelkiemi sposoby starać się zaczęto o przysposabianie żywności. Co gdziekolwiek ocalało, zwozili i znosili wszyscy, ale dostatku nie było.
Wieść o bitwie pierwszéj zwycięzkiéj cudem prawie z ust do ust się rozchodziła. Roznosiły ją te kupy które rozproszono, czerń przerażona, rozbiegająca się po chatach leśnych i chiżynach, w trwodze o zemstę, za dokonane okrucieństwa, sami nawet Masławowi żołnierze. Ci co się dotąd po lasach tulili i błąkali, spieszyli pod opiekę Kaźmirza. Smutny był widok tych przybyszów, w większéj części odartych, wynędzniałych, zbiedzonych, którzy już byli stracili wszelką ocalenia nadzieję, a teraz odzyskawszy ją, jak upojeni biegli witać wybawiciela.
Gdyby syn Ryksy nie miał w sercu silnego postanowienia dźwigania kraju z téj niedoli i upadku, widok tych ludzi sam natchnąłby go męztwem i wytrwałością.