Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na Olszowém uroczysku, było tylko cząstką zaledwie znacznych wojsk jego. Główne pułki stały pod Płockiem, a oprócz prusaków i pomorców, mazurów jeszcze oczekiwano z lasów.
Znękany niewolą, wylękły Nosala, gdy się potém w obozie rozglądać począł i rozliczać, odradzał z tak małą garścią porywać się na silniejsze daleko zastępy mazura. Pomimo lepszéj zbroi i większego ładu, szaleństwem zwał by się mierzyć chciano z tłumami, którym zacięty, wytrwały i żelaznéj woli człek dowodzi.
Pozostała mu trwoga imienia Masławowego, tak, że ilekroć go wspomniano, za głowę się chwytał i oczyma rzucał dokoła, jakby się go lękał ujrzéć przed sobą.
Król i starszyzna znalazła w Nosali poparcie, młodzież się z niego wyśmiewała, tchórzem go zwąc, na co biedny nawet nie odpowiadał.
Baczniejsi z rycerstwa wysyłali jednak na zwiady, postawili czaty w okolicy, dzień i noc czuwali około obozu. Masław na wszystko się mógł ważyć, nawet na porwanie króla. Grodzisko téż na którém się teraz znajdował, starano się obronném uczynić. Ludzi podostatkiem było, więc pospólstwu, które dziś stało się ciężarem i zawadą, ustąpić kazano i rozejść się po dawnych sadybach.
Ciżba ta o brzasku dnia, po cichu, w milczeniu groźném, wysunęła się z horodyszcza i w la-