Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niły młodą naturę. Cisnęli się wszyscy tém bardziéj, iż odgadnąć go pragnęli. Znalazł się już w nim rycerz, szukano teraz króla. Starszyzna tymczasem za niego myślała i troszczyła się. Chociaż cesarz Henryk w pomoc przyszedł Kaźmirzowi, a poczet zbrojny jaki mu dał, był pierwszym zarodkiem przyszłéj siły, która się około niego zgromadzić miała, choć niemcy walczyli dzielnie obok rycerstwa polskiego w pierwszéj bitwie, zawczasu szeptano sobie jakby się zbyć można opieki cesarskiéj i pobratymstwa z niemcami. Nie chciano drugiéj Ryksy na tronie, ani Ody.
W poufnych rozmowach, choć Masław stał z groźnemi sprzymierzeńcami swemi nad Wisłą, choć dachu nie miał król nad głową, już myślano o jego przyszłości, żeniono młodego pana, szukano dlań sojuszów, odbudowywano Kraków, Poznań i Gniezno.
Topor chciał co rychléj szukać mu towarzyszki, aby być pewniejszym że kraju nie opuści, a wymagał od niéj wiele posagu, któryby skarb pusty zasilił, wdzięków, by Kaźmirzowi dała szczęście domowe i silnego sprzymierzeńca w jéj rodzie.
Wtórowali mu drudzy, wymyślając najdziwniejsze dziewosłęby.
— Byle tylko nie niemka była — odzywali się niektórzy — i nie żadna wnuczka, ani powinowata cesarska, abyśmy w jarzmo niemców nie poszli. Jeszcze dwie Ody pamiętamy...