Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kijowskiéj nie wydała biedniejszą, zebrano się na stołową zastawę, aby jak niegdy Włodzimierzowi drużyna jego, nie wyrzucali posłowie królowi, że im drewnianeml łyżkami jeść każe. Król téż wdział dnia tego suknie i kożuch bogatszy, łańcuch na szyję, najpiękniejszy miecz do pasa.
Przed południem ujrzano wśród gromadki konnych, owych posłów z Kijowa, na których czele jechał starosta Torczyn, mąż średniego wieku, barczysty choć niezbyt wyrosły, oczu piwnych biegających żywo, oblicza wesołego. Wszyscy mieli na sobie suknie długie, kożuchy bogate, czapki wysokie, oręż w pozłocistych pochwach, i u pasów worki a chusty jedwabne.
Paramon i Dobryń, jak starosta wyglądali poważnie zarazem i dobrodusznie, choć w twarzach ich ukrytą przebiegłość widać było. Bili tedy pokłony królowi od kniazia Jarosława przynosząc pozdrowienie i posiłki zwiastując, a Torczyn zachwalał mężów swych jako bohaterów i siłaczy, którzy świat cały podbić byli gotowi. Ze słów jego za obrów ich i czarnoksiężników wziąć było można.
Król w niewielu podziękowawszy słowach, powierzył posłów starszyznie, by ich ugościła.
Przyjęcie już przygotowaném było, obfite i zastawne wspaniale, choć się na ten przepych całym obozem składano. A że pod namiotami nie wygodnie ich ugaszczać było, musiały niewiasty na