Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Masław tom 2 178.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Na niebiosach dniało, dniało, rumieniało i jaśniało. Dwóch ludzi szło od dworu w las.
— Patrz, wisielca z dębu zdjęli!
— Nie ma go?
— Wiatr obłamał z gałęzią.
Podeszli bojaźliwie... i stanęli... Jeden z nich krzyknął przerażony:
— Czarownik był! patrzajcie! Chłopaśmy powiesili, a tu baba leży co ją wilcy poszarpali.
Stanęli zdumieni.
— Czarownik był! — powtórzył drugi.
— Dobrze zrobił Kunigas, że go wymęczywszy obwiesił, co naszych przez niego padło. Czarownik był!
I poszli do lasu.
Kości staréj długo pod dębem bielały, a wiatr słomianą pomiatał koroną.