Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 126.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do podróży sposobić, dnia jednego nie ociągać, by człowiekowi szalonemu pod złą godzinę nie przyszła ochota króla zatrzymać.
Nie można było przewidzieć, co doniosą o podolskich zamkach, których poddanie sie świeca wstrzymać mogła, a Świdrygiełło znowu rozjuszony, króla był gotów więzić. Należało więc korzystać z chwilowego usposobienia.
Król się zgadzał na wszystko, ale powolny zawsze, znajdował, że najmniej dni kilka przygotowania zabrać musiały.
Tymczasem dla wstrzymania posłów i oznajmienia o odzyskanej swobodzie, gońcem przodowym ofiarował się nazad jechać Hincza.
Tak, nad wszelkie spodziewanie, w chwili, gdy zrozpaczony dwór gotował się do szalonej obrony króla, ważąc własne i jego życie, pękły cudownie okowy i zamiast prześladowania, obsypano ich podarunkami.
Byli wolni!!
Poważniejsi ludzie jak Drzewicki i Tęczyński, z radości się nie posiadali, Bogu dziękując za oswobodzenie.
W pierwszej chwili, nie wyjmując króla, wszyscy poszaleli. On tylko, korzystając ze szczęśliwej zmiany, dowodził już, że dziwak, porywczy, szalony brat, w sercu był dobrym i przywiązanym do niego...