Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

milszej żony nie poświęcicie jeszcze milszych łowów... Cóż wam po małżonce, która samotne dnie pędzić będzie musiała, gdy wy na Boże narodzenie do Litwy, w zapusty na Ruś, na Zielone Święta pojedziecie na Mazowsze za zwierzem...
Rozśmiał się król.
— Dajcie mi taką, coby mnie umiała utrzymać przy sobie.
Zbyszek ramionami ruszył.
— Nie znam takiej... a to wiem — odezwał się — że Ofka owdowiała czeska królowa nie będzie dla was jakiej życzycie... Cóż dopiero inne!
Król oczy spuścił i po chwili szepnął.
— Do Ofki trzeba posłać kogoś, coby ją zobaczył i poznał, a mnie sprawę zdał... ale ja nie upieram się przy niej... Rusinkę mi dajcie, taką jak moja matka była...
Odstąpił kroków kilka zdziwiony duchowny...
— Więc już nowego coś? — zapytał — nie króla rzymskiego swaty.
Uśmiechem i skinieniem głowy odpowiedział Jagiełło.
— Rusinkę bym rad poślubił — dodał...
Stał zadumany smutnie Oleśnicki...
— Nie wierzycie mi — rzekł — pytajcie innych duchownych, miłościwy królu, czy wam