Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 062.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kto z nich, przeciw wyraźnemu wyrokowi Papieża małżeństwo doradzi...
Zakłopotany Jagiełło posłyszawszy to usiadł i sparł się na ręku. Oleśnicki patrzał nań tak jakby na dziecko napierające się czegoś spoglądał, z politowaniem i miłością razem...
— Nie chcecie abym z rąk króla rzymskiego żonę brał — rzekł po chwili — no to mi pomóżcie do innej. Ja bez żony być dłużej nie mogę i nie chcę.
Witold mi swata siostrzenicę swoją.
Tego imienia dosyć było Oleśnickiemu, aby obudzić nieufność i zrodzić niepokój. Powstał z siedzenia poruszony, mrucząc — Witold! Witold!
Jagiełło pilno patrzał na niego.
— Dziewczę młode i urodziwe — dodał. — Któż to wie! Bóg może łaskę mi uczynić i dać potomka. Nie lepiejże byście pana z mej krwi mieli, niż zięcia przybranego dla Jadwigi?
Zbyszek nie chcąc się sprzeczać, nie odpowiadał w myślach pogrążony...
— Witold? — powtórzył po długiem milczeniu. — Niepojęta to dla mnie rzecz. Ja się go lękam i posądzam...
Żywo przerwał Jagiełło...
— Ja go miłuję — odparł. — Krew to nasza, a rodzina cała mi drogą... Mąż rozumu wielkiego i rycerz dzielny...