Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 160.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozpłakały się niewiasty nad nim, a Salka z Załucza poprzysięgła, iż nieszczęście to spotkało jej powinowatego za to tylko, iż królewnie Jadwidze sprzyjał.
Ci co go porąbali zobaczywszy zmartwychpowstałego, nie pokazali po sobie zdziwienia, ani strachu. Znowu po dawnemu mijano się w krużgankach nie widząc, ocierano o siebie nie mówiąc. Obie strony wiedziały, że sprawa nie była skończona i że gdzieś, kiedyś znowu ją żelazo będzie rozstrzygać.
Strasz nieulękniony, przybywał jak dawniej, nie skarżył się nikomu — milczał.
Przygotowania do koronacyi trochę pamięć tych starć zatarły. Było wistocie wiele do czynienia. Ze skarbca dobywano sukna, opony, srebra, rzędy na konie, wszystko to czeladź musiała trzepać, czyścić, szlifować pod dozorem starszych. Komnaty główne jak Malowaną, Laskowiec i nad niemi górne, które miał Eryk zajmować, obijano i opatrywano we sprzęty.
Królowa Sonka sama ze swemi kobietami i komornikami doglądała wszystkiego... Nie było czasu kłócić się i spierać, bo każdy o sobie myśleć musiał jak wystąpi, aby wstydu klejnotowi nie uczynił.