Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Nazajutrz pod wieczór, w ślad jadąc za taborem marszałka Kazanowskiego, który z łowów powracał, zbliżyli się dwaj podróżni ku Warszawie.
W ciągu podróży nie ustawała prawie rozmowa, ale dziwna rzecz, Wijurski, który się spodziewał coś dobyć z towarzysza, obrachowawszy sumienie czuł, iż ten Płaza więcej z niego wyciągnął daleko, niż się sam wygadał. Tyle o nim teraz wiedział Wijurski, co wyjeżdżając od Skroby, ale postrzeżeń uczynił wiele i był pewien, że ów Płaza nie dla oddychania mazowieckiem powietrzem do Warszawy sunie.
Sama jego ciekawość pewnych stosunków wyżej sięgających poza sferę, w której się obracał, podejrzaną była p. Szczepanowi. Zaspokajał on ją, bo tajemnic nie było w tem co mówił,