Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

Zaledwie dnieć poczynało, gdy się już u Kaliny ruszyli czeladź i goście. Właściwie rzekłszy nocy tam nie było, bo nim się jedni pokładli, drudzy już wstawali, a na kominach wieczorny ogień nie wygasł, gdy ranny rozpalano. Po izbach wśród uśpionych snuły się ciągle jakieś rozespane postacie, potem niektórzy wstawać zaczęli głośno odmawiając pacierze, w stajni około koni ruch się zrobił, i życie wczorajsze powoli na nowo przędło.
Płaza spał, choć około niego ruszano się, chodzono i stukano. Pootwierano okna; niektórzy się sposobili do drogi i rachowali krzykliwie z gospodarzem, nowi nawet podróżni co nocą pośpieszali, zjawiali się chłodem poranka przejęci. U studni w podwórku widać było do pasa obnażonych ichmościów, którzy prosto z niewy-