Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/071

Ta strona została uwierzytelniona.

rzucający się między szeregi bratnie, aby starcia bezbożnego nie dopuścić.
Wizerunki Ossolińskich malowane przez ich dworskiego malarza Ammana, sceny z dziejów rodziny, bitwy, jedna, w której Ś. Anna patronka życie ocaliła przodkowi kanclerza, w złocistych ramach zajmowały całe ściany. Sala poświęconą była tym wspomnieniom chwały przodków, której kanclerz usiłował nową dać świetność. Znakomity mówca i dyplomata potrafił zająć stanowisko przeważne i utrzymać się na niem do końca.
Płaza patrzał, patrzał i napatrzeć się nie mógł. Jedna ta sala dawała mu wyobrażenie potęgi domu i wielkości człowieka, który się tym blaskiem otaczał.
Jeden z wielkich obrazów, wystawiający koronacyę królowej przez biskupa Ossolińskiego, ściągnął uwagę Płazy. Rysy pięknej pani przypomniały mu snadź jakąś twarz dawniej ukochaną i powieki jego zrosiły się łzami. Odwrócił oczy, aby wrażenie to rozprószyć, rozpatrując się w czarnych marmurowych odrzwiach i ozdobach, od których obicia jedwabne odbijały harmonijnie. We drzwiach portyery z herbami Ossolińskich, które trzymali rycerze, jedwabne płotki osłaniające je u dołu, które też do namiotów służyć mogły; wszystko aż do najmniejszych szczegółów miał czas rozpatrzeć Płaza i powrócił mimo-