poszliby do Moskwy, bo im cerkiewne dzwony milej brzmią niż kościelne, a ludby ukrainny poprowadzili za sobą.
— Zdaje się też, że się na króla i rzeczpospolitą skarżyć nie mogą — dorzucił Ossoliński.
Zadumał się potem.
— Gospodę macie w mieście? — zapytał.
— Musiałem ją sobie wyszukać.
— U znajomych?
— Nie, na Długiej ulicy.
Skrzywił się kanclerz.
— Nie potrzeba, abyście byli na oku u ludzi — odezwał się — ja was tu też wziąć nie mogę. Ztąd baśńby się jaka zrodziła, o którą u nas łatwo. Choć suknia nie kozacza, ale coś do was niżowca przylgnęło.
Przyjdźcie tu jutro; dam wam przez Gurlewskiego, który tu przyprowadził, skazówkę, kędy gospodę zająć macie. Z tej się nie ruszajcie. O kozacczyznie i o Niżu nie mówcie, ale o Podolu. Nikt tu o was wiedzieć nie powinien.
Gdyby dziś się gospoda pewna znalazła, wolałbym was corychlej wyciągnąć z Długiej ulicy.
Nie zabierajcie znajomości... milczenia nikt nie żałował, a gadania niejeden.
Płaza ciągle ukłonami potakiwał; naostatek Ossoliński klasnął w ręce i bardzo prędko wszedł Gurlewski. Zrozumiał szlachcic, że ten go miał
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.