Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Zjadłszy, co mu Kalina przyniósł, bo wybrednym nie był Płaza, wareckiem popiwszy dobrze, wyszedł z zadusznej izby przed gospodę, aby popatrzeć w ulicę, gdy gospodarz go za rękę ujął.
— Waszmości mianują Płazą? — zapytał.
— Tak jest.
— A oto jegomość pan, bywszy wójt nasz, miłościwy Łukasz Bielecki, szafarz J. Król. Mości, który się z wami rozmówić pragnie.
Zmięszany trochę tym niespodzianem zagadnieniem, obrócił się Lasota i ujrzał przed sobą cale poważną postać, która mu się uśmiechała.
Był to człowiek lat czterdziestu kilku, rumiany, wesołej twarzy, oczu ruchawych, ubrany kuso, przy szabelce, na swój wiek poruszający się trochę zamłodo.