pominało i on też się zwolna rozochocił, a po kilku wina kieliszkach, gdy znowu o Krakowie mowa była, przyznał się przed Bieleckim, że owa Płazówna z tejże rodziny pochodziła co i on.
— A to musicie i tę straszną znać historyę — dodał Bielecki — która się Wierzbięcie z Płazównej urodzonemu przygodziła.
— Jaką? — mruknął spuszczając oczy Płaza.
— Może was już podówczas w kraju nie było — dodał Bielecki. — Wierzbięta się w mieście ożenił z bardzo piękną i sławną naówczas na miasto i okolicę Bietką. Wynieśli się z nią na wieś, zrazu małżeństwo było szczęśliwe, pan Bóg im córeczkę dał, aż Bietka zatęskniła za miastem, pojechała do rodziców. Tu ją gachy miejskie napadły i zazdrośny mąż jednego z nich u niej zastawszy, na miejscu w śmierć ubił i musiał potem uchodzić.
Tej własnej swej historyi słuchając Płaza nie okazał jednak po sobie jak mu ona blizką była, a uradował się nawet, spodziewając się, że może o dziecku przez Bieleckiego coś się dowiedzieć potrafi.
Począł więc bełkotać, iż o tej historyi nie wiedział, bo go już tu nie było, gdy się ona przytrafiła, a razem dodał, że bardzoby rad
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.