Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

i bardzo się roztył, ale gdyby mu wojna się powiodła i małżeństwo, wnetby odmłodniał i ozdrowiał.
— A jakże jedno z drugiem pogodzi? — zapytał Płaza.
— Jak niemożna lepiej, bo królowa, którąkolwiek weźmie, posag znaczny przynieść musi, a ten na wojnę już z góry przeznaczony. Ze szlachty dobyć poboru na wojnę będzie trudno, aż ona zaskoczy i zmusi ich do rozwiązania worka. Tymczasem posag na zaciągi przyjdzie w porę.
Śmiał się Bielecki.
— Jeśli się nie mylę — ciągnął dalej — króla do francuzki zwabią, bo ma być tam pewna księżniczka do domu panującego przynależąca, która i bogactwem i pięknością słynie. Tymczasem zaś ma król się czem zabawiać, bo mu ochotnych niewiast nie zabraknie. Ma ich na zamku różnego rodzaju dosyć, począwszy od tych, co w złotych forbotach chodzą, aż do skromniejszych, którym niciane starczą.
Nie musiały być te miłostki króla rzeczą bardzo tajemną, gdyż Bielecki nie drożył się z ich rozpowiadaniem.
— Dogodna to rzecz dla króla — rzekł — iż synaczka ma, który się jeszcze bez kobiecej troskliwości i dworu obejść nie może, a tego odwiedzając, bo kocha go wielce, razem i miłe