Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

pory i pasy zręczne do ujęcia, niecierpliwemi ruchy zburzone już, świeci najwytworniejszemi oponami i najmiększemi wezgłowiami, o których przystrojeniu równie jak o dogodności nie zapomniano.
Z pewnem rodzajem królewskiego lekceważenia rozrzucone są dokoła na ziemi najdrogocenniejsze futra podeptane i zgniecione. Wszystko co otacza króla świeci przepychem i wytwornością się odznacza. Wcale już tu rycerskiego pana, do obozowania nawykłego nie widać, ale zmęczonego życiem pieszczocha, który walczy jeszcze z nienasyconemi pragnieniami, już złamany niemocą i przykuty do łoża boleścią.
Pomimo rozlania rysów niegdyś pięknych, które chorobliwe nabrzęknięcie do niepoznania wykrzywiło, na twarzy napiętnowana duma pańska, poczucie wielkości, majestat z góry mierzący świat i lekceważący go nieco. Ale na czole troska się napiętnowała fałdami, zdrowie, dla którego podróże król odbywał, którego powrót obiecują mu lekarze, nie przychodzi, młodość nie wraca, a marzenia nienasycone niepokoją. Sypialnia, w której król tylko swych najlepszych przyjaciół zwykł przyjmować i wierną służbę, jest jak wygodnie usłane gniazdo, którego puchy wszystkim fantazyom króla i chorego a zniecierpliwionego człowieka dogodzić powinny. Ani ręka ani oko nie spotyka nic coby razić je mogło;