Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

dłoń spoczywa na miękkich podkładkach, oko na wzorzystych makatach, na pozłocistych naczyniach, na sprzętach kunsztownie przyozdobionych. U głów pana na stoliku widać wielką szkatułę hebanową, wysadzaną złotem i kością słoniową, bursztynem i drogiemi kamieniami; jest to schówka, do której rzucają się papiery nie dla wszystkich oczów przystępne. Kubek do napoju jest z jednej sztuki kamienia oprawny w złoto; dzban z wodą z kryształu i złota. Obok nich zrzucone z rąk napuchłych pierścienie, łańcuch orderu Niepokalanego Poczęcia, zegarek rubinami ozdobny.
Biała ręka króla spoczywa pod głową, która mu ciężyć się zdaje... oddycha ciężko. Naprzeciwko niego w bardzo wytwornym cudzoziemskim stroju, na krześle sparty poufale, z twarzą pańską, znudzoną i wyniszczoną życiem, siedzi mężczyzna lat rówieśnych z królem, któregoby z postawy i sposobu obejścia z nim za brata chyba wziąć można lub najbliższego z rodziny.
A nie jest on ani bratem, ani żadnym pokrewnym, ani książęciem i wielkiego rodu potomkiem, ale prostym szlachcicem panem Kazanowskim, który tak Władysława zawojować umiał, iż stał mu się druhem najbliższym serca, jego połową drugą. Król dla Kazanowskiego a on dla pana nie ma ofiary, którejby nie uczynił, nie mają też myśli, którejby się nie zwierzyli sobie.