oprawny wizerunek Maryi Ludwiki i z tą lekkością umysłu, z którą zwykł był od przedmiotu jednego do drugiego przechodzić w rozmowie, zwłaszcza gdy ona nieprzyjemnego mu czegoś dotknęła, odezwał się:
— Lękam się, aby malarz jej nie upięknił.
Kazanowski głową potrząsnął.
— Ja boję się, aby nie za młodą ją uczynił. Posądzam obrazek o to, że nie teraz był malowany, wygląda mi na zbyt świeżuchną.
Zmarszczył się Władysław.
— Wszyscy twierdzą, że tak wygląda — ujął się. — Dönhoff pisze...
Kazanowski spuścił oczy i zamilkł.
— Boję się zawodu, dlategobym wolał, ażebyś ją sobie zawczasu wyobraził dojrzalszą.
Władysław nieco się zżymnął.
— Straszysz mnie niepotrzebnie — zamruczał.
— Masz może słuszność — rzekł marszałek. — Królowa niekoniecznie potrzebuje być pączkiem nierozwiniętym, fantazyę młodziuchnych zaspokoją inne...
Król się zadumał.
— Dla mnie nateraz nie młodość i wdzięk jej, ale nadewszystko posag, pieniądze i przymierze z Francyą potrzebne — rzekł cicho.
— A król francuzki jako pierwszy zadatek tego aliansu nie daje nic a wymaga, aby mu zaciągi u nas robić wolno było. Zaciągi w chwili,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.