okazując wam zamek królewski. Jest i tam co widzieć, choć niedawno się dopiero rozszerzył i wystroił za nieboszczyka starego pana. Dawniej tylko stary zamek stał, którego teraz poprawiono, a zresztą więcej drzewa jak muru było. Za naszego zaś pana wszystko się muruje i galanto musi wyglądać. Nigdy jako żywo u nas tak nie edyfikowano wiele i wspaniale i tylu malowań nikt nie widział co teraz. Na zamkach, po pałacach, po domach całe ściany w obrazach ogromnych, bo król się w tem kocha, a za nim też Kazanowski, Ossoliński, Opaliński i nasi księża biskupi; no, i my też mieszczanie ratusz musieliśmy malować dla gustu pańskiego.
U pp. Kazanowskich, u Ossolińskiego niemcy i flamscy robotnicy raz wraz na deskach coś konterfektują, na płótnach i na szczerych ścianach. Nasi też cechowi malarze krakowscy naśladują ich, ale ci więcej świątobliwe obrazy do kościołów robią i zagranicznym majstrom nie zrównają, którzy srogie pieniądze biorą za te kunszty, a samo utrzymanie ich więcej niż lada posła kosztuje!
— Z zamku wracacie? — spytał Lasota — a cóż tam, nowiny są jakie?
— Innych niema oprócz że król jeszcze leży, a małoco na krzesło wstaje i z niem się nosić każe, bo chodzić mu trudno. Przeto jednak
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.