— Przy królewiczu Zygmuntku śliczności jest niemka, nieboszczki królowej przyjaciółka, Amanda. U tej król po całych dniach teraz siedzi, a czasem późno w noc; wszyscy wiedzą, że ją miłuje bardzo, obdarza i bez niej żyć prawie nie może. Ale to filut niemka, bo takie stroi miny, jakby tylko Zygmusiowi służyła: do góry główkę zadziera. Z tą bodaj kniazia jakiego ożenią... stara się ich tam dosyć, bo król wyposaży i ona u niego potem wyrobi co zechce. Gdybyż z tą Amandą było tylko bałamuctwo, ale we dworze aby się dzióbek młody pokazał, król musi go zobaczyć, a podoba mu się...
Nie dokończył Bielecki, aż potem dodał:
— Powiadają, że strach ile pieniędzy idzie na wojsko nowe, na armaty i prochy, ale i na fartuszki też i na pałace i na wszystkie te wspaniałości, bez których teraz u nas żyć nie umieją panowie. Starzy powiadają, że nigdy tak nie bywało u nas. Począwszy od biskupów budują pałace, a marmurami, zwierciadłami, złoceniami, obiciami je drogiemi przyozdabiają. Spytajcie co pałac Kazanowskiego albo Ossolińskiego kosztował, że już innych nie wspomnę.
A i w sukniach i we zbroi luksus wielki, niedosyć u szlachty, my też co po miastach siedzimy za nimi w trop. Samem włocha kupca w Krakowie baczył, co kolebką sześcią woźnikami białemi wozić się kazał. Ten gdy wojewodę
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/138
Ta strona została uwierzytelniona.