Bielecki, który tu wszystkich znał, kluczników i odźwiernych, wprost naprzód do izb i sal wielkich poprowadził, w których sejmy i znaczniejsze się odbywały uroczystości. Z tych jedna szczególniej marmurem wykładana różnokolorowym, z kominem w kształcie wodotrysku z bronzu odlewanym, ozdobnym, z posadzką wzorzystą, podobała się bardzo Płazie. Większą ona była od tej, którą widział w pałacu Ossolińskiego, ale wspaniałością tamta ją przechodziła.
Druga po niej na ścianach tak samo jak u kanclerza cała była okryta ogromnemi obrazami, zwycięztwa i pochody wojenne Władysława IV wystawującemi.
Pomiędzy temi widokami bitw i miast obleganych, wielkie i piękne wizerunki króla nieboszczyka i obu żon jego w koronacyjnych szatach, doskonale malowane, zajmowały tak miejsca wszystkie, iż ścian samych prawie widać nie było.
Sal tych kilka teraz pustych ze swemi ławami, stołami i sprzętem podciąganym na kupy, mimo wspaniałości, dość smutne czyniły wrażenie.
Bieleckiemu jednak nadewszystko pono o to szło, aby się najkosztowniejszą i tą, której budowa najwięcej kunsztu wymagała, pochwalił, bo podobnej tej nigdzie widzieć na północy nie było można.
Wszedłszy tu jednak w mroku się nierychło
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.