Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

— Brzydkie rzemiosło — zamruczał Płaza — nie przystało zacnemu panu.
Machnął ręką szafarz.
— My na to inaczej patrzymy — rzekł. — U króla serce sobie pozyska, spoufali się z nim, a potem będzie z nim czynił co zechce. Wszystkim wiadomo, że Kazanowscy nie mieli nic, gdy się na dwór za towarzyszów królewiczowi dostali. Król teraz nie ma nic, a oni bogatsi są od niego.
Sławnać to historya tego pierścienia po matce, pamiątki ostatniej, którą król Adamowi darował. Pan to szczodrobliwy nad miarę.
Westchnął Bielecki.
— Ale mu surowych słów prawdy nie mówić, bo ich nie lubi, goryczy nie trawi.
Mijali właśnie piękną dworkę, która wcale widokiem ich nie była strwożoną ani zmięszaną. Pozdrowił ją Płaza, oddała mu ukłon, a Bieleckiemu rzuciła:
— Kłaniaj się waszmość żonie swej, a powiedz, że ją wkrótce znów odwiedzę.
Gdy się to działo, młody Pac też nie odszedł i chciał snadź przeczekać, aż znowu sam z dziewczęciem zostanie.
Płaza się kilka razy obejrzał poza siebie, dziewczę stało w boki się ująwszy, śmiało patrząc w oczy pięknemu dworzaninowi, ale zdawało się chcieć żarty stroić z niego.
Wtem od ganków, które do kościoła prowa-